Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/311

Ta strona została skorygowana.

cjan: królów w ogromnych piramidach, książąt i dostojników w mniejszych piramidach, prostaków w lepiankach. Spoczywały tu miljony mumij nietylko ludzi, ale psów, kotów, ptaków, słowem — wszystkich stworzeń, które za życia miłemi były człowiekowi.
Za czasów Ramzesa, królewski i magnacki cmentarz przeniesiono do Tebów, a w sąsiedztwie piramid grzebano tylko chłopów i wyrobników z najbliższych okolic.
Między rozpierzchłemi grobami, książę i jego orszak spotkał gromadkę ludzi, przesuwających się, jak cienie.
— Kto wy jesteście? — zapytał dowódca eskorty.
— Jesteśmy biedni słudzy faraona, a wracamy od naszych zmarłych... Zanieśliśmy im trochę róż, piwa i placków...
— A może zaglądaliście do cudzych grobów?
— O bogowie! — zawołał jeden z gromady — czyliż jesteśmy zdolni do podobnego świętokradztwa?... To tylko przewrotni Tebańczycy (oby im ręce poschły!) niepokoją zmarłych, aby w szynkach przepić ich własność.
— Co znaczą te ogniska tam, na północ? — wtrącił książę.
— Musisz, panie, zdaleka jechać, kiedy nie wiesz — odpowiedziano. — Wszakże to jutro nasz następca wraca ze zwycięskiem wojskiem... Wielki wódz!... W jednej bitwie zawojował nędznych Libijczyków... To też lud z Memfisu wyszedł, aby go uroczyście powitać... Trzydzieści tysięcy głów... Dopieroż będą krzyczeli!
— Rozumiem — szepnął książę do Pentuera. — Święty Mentezufis wysłał mnie naprzód, abym nie odbył triumfalnego pochodu... Ale niech i tak będzie, na dzisiaj...
Konie były pomęczone i należało wytchnąć. Posłał więc książę kilku jezdnych, aby zamówili statki na rzece, a resztę orszaku zatrzymał pod kępą palm, które wówczas rosły między grupą piramid i Sfinksem.
Grupa ta stanowi północny kraniec niezmiernego cmentarzyska. Na placu, mającym około kilometra kwadratowego