— A oni mi naco?... Czy ażeby moja kuchnia i piwnica miały duże rozchody?... Czy może nato, ażeby słuchali, co mówię, i patrzyli, co robię?...
— Cały kraj wzburzy się, gdy kapłani ogłoszą, że jesteś bezbożnikiem... — wtrąciła pani.
— Kraj już się burzy, ale z winy kapłanów — odparł faraon. — A i o pobożności egipskiego ludu zaczynam mieć inne wyobrażenie... Gdybyś, matko, wiedziała, ile w Dolnym Egipcie jest procesów o znieważanie bogów, a w Górnym — o okradanie zmarłych, przekonałabyś się, że dla naszego ludu sprawy kapłańskie już przestały być świętemi.
— To wpływ cudzoziemców, którzy zalewają Egipt — zawołała pani. — Zwłaszcza Fenicjanie...
— Wszystko jedno, czyj wpływ; dość, że Egipt już nie uważa ani posągów, ani kapłanów za istoty nadludzkie... A gdybyś jeszcze, matko, posłuchała szlachty, oficerów, żołnierzy, zrozumiałabyś, że nadszedł czas postawienia władzy królewskiej na miejscu kapłańskiej, jeżeli wszelka władza nie ma upaść w tym kraju.
— Egipt jest twój. — westchnęła królowa. — Mądrość twoja jest nadzwyczajna, więc czyń, jak chcesz... Ale postępuj ostrożnie... O, ostrożnie!... Skorpjon, nawet zabity, jeszcze może ranić nieostrożnego zwycięzcę...
Uściskali się, i pan wrócił do swej sypialni. Ale tym razem naprawdę nie mógł zasnąć.
Już jasno widział, że między nim i kapłanami rozpoczęła się walka, a raczej coś wstrętnego, co nawet nie zasługiwało na nazwę walki i z czem on, wódz, w pierwszej chwili nie umiał sobie poradzić.
Bo gdzie tu jest nieprzyjaciel?... Przeciw komu ma wystąpić jego wierne wojsko?... Czy przeciw kapłanom, którzy upadają przed nim na ziemię? Czy przeciw gwiazdom, które mówią, że faraon nie wszedł jeszcze na drogę prawdy? Co i kogo tu zwalczać?...
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/037
Ta strona została skorygowana.