ogromnego budynku, gdzie balsamowano tylko królewskie zwłoki, oraz tych najwyższych dostojników, którzy pozyskali wyjątkową łaskę faraona. Zatrzymali się w przedsionku, gdzie stała złota łódź na kółkach, i zaczęli wydobywać nieboszczyka z lektyki.
— Patrzcie! — zawołał jeden z zakapturzonych — nie sąż to złodzieje?... Faraon przecie umarł pod kaplicą Ozyrysa, więc musiał być w paradnym stroju... A tu — o!... Zamiast złotych branzolet — mosiężne, łańcuch także mosiężny, a w pierścieniach fałszywe klejnoty...
— Prawda — odparł inny. — Ciekawym, kto go tak oporządził: kapłani, czy pisarze?
— Z pewnością kapłani... O bodaj wam poschły ręce, gałgany!... I taki łotr, jeden z drugim, śmie nas upominać, ażebyśmy dawali nieboszczykowi wszystko w najlepszym gatunku...
— To nie oni żądali, tylko skarbnik...
— Wszyscy są złodzieje...
Tak rozmawiając, balsamiści zdjęli z nieboszczyka odzież królewską, włożyli nań tkany złotem szlafrok i przenieśli zwłoki do łodzi.
— Bogom niech będą dzięki — mówił któryś z zasłoniętych — że już mamy nowego pana. Ten z kapłaństwem zrobi porządek... Co wzięli rękoma, zwrócą gębą...
— Uuu!... mówią, że to będzie ostry władca — wtrącił inny. — Przyjaźni się z Fenicjanami, chętnie przestaje z Pentuerem, który przecie nie jest rodowity kapłan, tylko z takich biedaków, jak my... A wojsko, powiadają, że dałoby się spalić i wytopić za nowego faraona...
— I jeszcze w tych dniach sławnie pobił Libijczyków...
— Gdzież on jest, ten nowy faraon?... — odezwał się inny. — W pustyni!... Otóż lękam się, ażeby, zanim wróci do Memfis, nie spotkało go nieszczęście...
— Co mu kto zrobi, kiedy ma wojsko za sobą! Niech nie
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/044
Ta strona została skorygowana.