buntu Libijczyków, przywrócił im swoją łaskę, żadnego nie skazał na karę, owszem — obdarzał ich zaufaniem.
Prawda, że korpus kapłański, który był w głównym pałacu, został w nim i odprawiał obrządki religijne pod przewodnictwem dostojnego Sema. Ale ponieważ kapłani nie towarzyszyli faraonowi przy śniadaniu, obiedzie i kolacji, więc ich żywność stała się bardzo niewykwintną.
Napróżno święci mężowie przypominali, że muszą karmić przedstawicieli dziewiętnastu dynastyj i mnóstwo bogów. Skarbnik, zmiarkowawszy intencje faraona, odpowiadał kapłanom, że dla bogów i przodków wystarczą kwiaty i wonności, a że sami prorocy, jak nakazuje moralność, powinni jadać jęczmienne placki i popijać wodą lub piwem. Dla poparcia swoich grubjańskich teoryj skarbnik powoływał się na przykład arcykapłana Sema, który żył jak pokutnik, a co gorsze, mówił im, że jego świątobliwość, wraz z jenerałami, prowadzi żołnierską kuchnię.
Wobec tego kapłani pałacowi w milczeniu poczęli zastanawiać się: czy nie lepiej zrobią, gdy opuszczą skąpy dom królewski, a przeniosą się do własnych schronień obok świątyń, gdzie będą mieli lżejsze obowiązki i głód nie będzie im skręcał wnętrzności?
I może uczyniliby tak natychmiast, gdyby najdostojniejsi Herhor i Mefres nie rozkazali im wytrwać na miejscu.
Ale i położenie Herhora przy nowym panu nie mogło nazywać się pomyślnem. Doniedawna wszechwładny minister, który prawie nie opuszczał pokojów królewskich, siedział dziś samotny w swoim pałacyku i nieraz nie widywał nowego faraona przez całe dekady. Był on jeszcze ministrem wojny, ale już prawie nie wydawał rozkazów. Wszystkie bowiem interesa wojskowe faraon załatwiał sam. Sam czytał raporta jenerałów, sam rozstrzygał wątpliwe kwestje, a jego adjutanci brali z ministerjum wojny potrzebne dokumenta.
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/057
Ta strona została skorygowana.