Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/059

Ta strona została skorygowana.

Na to pan, milcząc, wziął matkę za rękę, poprowadził ją do okna i wskazał las włóczni, musztrującej się na dziedzińcu piechoty.
Ten czyn faraona wywołał nieoczekiwany skutek. Oczy królowej, przed chwilą zalane łzami, błysnęły dumą. Nagle pochyliła się i pocałowała syna w rękę, mówiąc wzruszonym głosem:
— Zaprawdę, jesteś synem Izydy i Ozyrysa, i dobrze uczyniłam, odstępując cię bogini... Nareszcie Egipt ma władcę!...
Od tej pory czcigodna pani nigdy i w żadnej sprawie nie wstawiała się do syna. A gdy ją proszono o protekcję, odpowiadała:
— Jestem sługą jego świątobliwości i radzę wam spełniać rozkazy pana bez oporu. Wszystko bowiem, co on robi, pochodzi z natchnienia bogów. A któż oprze się bogom?...
Po śniadaniu faraon zajmował się sprawami ministerjum wojny i skarbowością, a około trzeciej po południu, otoczony wielką świtą, wyjeżdżał do wojsk, obozujących pod Memfisem i przypatrywał się mustrze.
Rzeczywiście największe zmiany zaszły w sprawach wojskowych państwa.
W ciągu niespełna dwu miesięcy jego świątobliwość uformował pięć nowych pułków, a raczej wskrzesił te, które zwinięto za poprzedniego panowania. Usunął oficerów, oddających się pijaństwu i kosterstwu, tudzież takich, którzy udręczali żołnierzy.
Do biur ministerjum wojny, gdzie pracowali sami kapłani, wprowadził swoich najzdolniejszych adjutantów, którzy bardzo prędko opanowali ważne dokumenta, dotyczące armji. Kazał zrobić spis wszystkich mężczyzn w państwie, którzy należeli do stanu wojskowego, lecz od kilkunastu lat nie spełniali żadnych obowiązków, tylko gospodarowali. Otworzył dwie nowe szkoły oficerskie dla dzieci od dwunastu lat i odnowił już zaniedbany zwyczaj, ażeby młodzież wojskowa, dopiero po od-