Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/073

Ta strona została skorygowana.

upływem godziny doleciała do Memfisu. Po całem mieście opowiadano, że Fenicjanie wpadli w niełaskę u faraona, a ku wieczorowi lud już zaczął rozbijać sklepy znienawidzonym cudzoziemcom.
Kapłani odetchnęli. Herhor złożył nawet wizytę świętemu Mefresowi i rzekł mu:
— Serce moje czuło, że pan nasz odwróci się od tych pogan, pijących krew ludu. Myślę, że należy okazać mu wdzięczność z naszej strony...
— I może otworzyć drzwi do naszych skarbców?... — spytał szorstko święty Mefres. — Nie śpiesz się, wasza dostojność... Odgadłem już tego młodzika i — biada nam — jeżeli raz pozwolimy mu wziąć górę nad sobą...
— A gdyby zerwał z Fenicjanami?...
— To sam na tem zyska, bo im nie spłaci długów — rzekł Mefres.
— Mojem zdaniem — odezwał się po namyśle Herhor — jest to chwila, w której możemy odzyskać łaskę młodego faraona. W gniewie zapalczywy, umie on jednak być wdzięcznym... Doświadczyłem tego...
— Co wyraz, to błąd!... — przerwał zacięty Mefres. — Bo naprzód książę ten nie jest jeszcze faraonem, gdyż nie koronował się w świątyni... Powtóre — nigdy nie będzie prawdziwym faraonem, gdyż pogardza arcykapłańskiemi święceniami...
A nareszcie — nie my potrzebujemy jego łaski, ale on łaski bogów, których na każdym kroku znieważa!...
Zadyszany z gniewu Mefres odpoczął i mówił dalej:
— Był miesiąc w świątyni Hator, słuchał najwyższej mądrości, i wnet potem wdał się z Fenicjanami. Ba!... odwiedzał bożnicę Astarty i stamtąd wziął kapłankę, co uchybia zasadom wszystkich religij...
Potem drwił publicznie z mojej pobożności... spiskował z takimi, jak sam lekkoduchami i zapomocą Fenicjan wykradał państwowe tajemnice... A gdy wszedł na tron, źle mówię: