Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/079

Ta strona została skorygowana.

nie dali mu korpusu Menfi i dopiero zrobili go namiestnikiem, gdy zdawało im się, że spełnił akt pokory, usuwając się z pałacu. Ci sami, którzy kontrolowali każdy jego ruch, składali o nim raporta, ale jemu, następcy tronu, nie powiedzieli nawet o traktacie z Asyrją. Ci sami, co oszukali go w świątyni Hator, a nad Sodowemi jeziorami wymordowali jeńców, którym on przyobiecał łaskę.
Faraon przypomniał sobie ukłony Herhora, spojrzenia Mefresa i ton głosu obydwu. Z pod pozorów uprzejmości co chwilę wynurzała się ich duma i lekceważenie jego... On potrzebuje pieniędzy, a oni obiecują mu modlitwy, ba!... ośmielają się mówić, że nie jest wyłącznym władcą Egiptu.
Młody pan mimowoli uśmiechnął się; przyszły mu bowiem na myśl wynajęte pastuchy, którzy właścicielowi trzody mówią, że on nie ma prawa robić z nią tego, co chce!...
Lecz obok strony śmiesznej była tu strona groźna. W skarbie znajdowało się może tysiąc talentów, które według dotychczasowej normy wydatków mogły starczyć na siedem do dziesięciu dni. A co potem?... Jak zachowają się urzędnicy, służba, a przedewszystkiem — wojsko, nietylko nie pobierające żołdu, ale wprost głodne?...
Arcykapłani znali to położenie faraona, jeżeli nie śpieszą mu z pomocą, więc chcą go zgubić... I to zgubić w ciągu kilku dni, nawet przed pogrzebem ojca.
Ramzes przypomniał sobie pewien wypadek z dzieciństwa.
Był w szkole kapłańskiej, kiedy na święto bogini Mut, między innemi zabawami, sprowadzono najsławniejszego w Egipcie błazna.
Artysta ten udawał nieszczęśliwego bohatera. Gdy rozkazywał — nie słuchano go, na jego gniewy odpowiadano śmiechem; a gdy dla ukarania szyderców schwycił za topór, topór złamał mu się w rękach.
Wkońcu wypuszczono na niego lwa, a gdy bezbronny bo-