— Cóż dalej? — spytał faraon.
— Należałoby wytoczyć Herhorowi i Mefresowi proces o zdradę państwa, za tajemne stosunki z Asyrją...
— A dowody?...
— Znajdziemy je przy pomocy Fenicjan — odparł kapłan.
— Czy nie wynikłyby stąd jakie niebezpieczeństwa dla Egiptu?
— Żadnych. Czterysta lat temu faraon Amenhotep IV-ty obalił władzę kapłanów, ustanowiwszy wiarę w jednego tylko bożka Re Harmachis. Rozumie się, że przy tej sposobności zabrał skarby ze świątyń innych bogów... Otóż wówczas, ani lud, ani wojsko, ani szlachta nie ujęli się za kapłanami... Cóż dopiero dziś, gdy dawna wiara bardzo osłabła!...
— Kto to pomagał Amenhotepowi? — zapytał faraon.
— Prosty kapłan Ey.
— Ale który po śmierci Amenhotepa IV-go został dziedzicem jego tronu — rzekł Ramzes, bystro patrząc w oczy kapłanowi.
Lecz Samentu odpowiedział spokojnie:
— Wypadek ten dowodzi, że Amenhotep był niedołężnym władcą, który więcej dbał o cześć Re, aniżeli o państwo.
— Zaprawdę, jesteś prawdziwym mędrcem!... — rzekł Ramzes.
— Do usług waszej świątobliwości.
— Mianuję cię moim doradcą — mówił faraon. — No, ale w takim razie nie możesz odwiedzać mnie pokryjomu, tylko zamieszkasz u mnie...
— Wybacz, panie, ale dopóki członkowie najwyższej rady nie osiądą w więzieniu za umawianie się z nieprzyjaciółmi państwa, moja obecność w pałacu przyniesie więcej szkody, aniżeli dobrego...
Będę więc służył i radził waszej świątobliwości, ale — potajemnie...
— I znajdziesz drogę do skarbca w Labiryncie?
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/088
Ta strona została skorygowana.