Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/115

Ta strona została skorygowana.

Faraon kazał odejść Samentowi do drugiego przedziału w namiocie, a swego ulubieńca wysłał po Eunanę.
Niebawem ukazał się nieszczęśliwy oficer. Upadł twarzą na ziemię, a potem, klęcząc i wzdychając, mówił:
— „Codzień modlę się do Re Harmachis przy jego wschodzie i zachodzie i do Amona, i Re, i Ptaha, i do innych bogów i bogiń. Obyś ty zdrów był, władco Egiptu! Obyś został przy życiu! Oby ci się dobrze wiodło, a ja ażebym mógł choć blaski twoich pięt oglądać...“[1]
— Czego on chce? — spytał faraon Tutmozisa, pierwszy raz przestrzegając etykiety.
— Jego świątobliwość raczy zapytywać: czego chcesz? — powtórzył Tutmozis.
Obłudny Eunana, wciąż klęcząc, zwrócił się do ulubieńca i prawił:
— Jesteś wasza dostojność uchem i okiem pana, który daje nam radość i życie, a więc odpowiem ci, jak na sądzie Ozyrysa:
Służę w kapłańskim pułku boskiej Izydy dziesięć lat, walczyłem sześć lat na wschodnich kresach. Rówieśnicy moi zostali już pułkownikami, ale ja wciąż jestem tylko setnikiem i wciąż biorę kije z polecenia bogobojnych kapłanów.
I za co dzieje mi się taka krzywda?
„W dzień obracam serce moje do książek, a w nocy czytam; bo głupiec, który opuszcza książki tak prędko, jak uciekająca gazella, jest podłego umysłu, równy osłowi, który bierze cięgi, równy głuchemu, który nie słyszy i do którego trzeba mówić ręką. Mimo tę moją chęć do nauk, nie jestem zarozumiałym z własnej wiedzy, lecz radzę się wszystkich, bo od każdego czegoś nauczyć się można, a czcigodnych mędrców otaczam szacunkiem!...“

Faraon poruszył się niecierpliwie, lecz słuchał dalej, wiedząc, że Egipcjanin uważa gadulstwo za swój obowiązek i najwyższą cześć dla przełożonych.

  1. Autentyczne.