Tymczasem Pentuer wybierał się zpowrotem do Dolnego Egiptu, aby z jednej strony znaleźć po 13 delegatów stanu rolniczego i rzemieślniczego dla faraona, z drugiej zaś — aby zachęcić ludność pracującą do upominania się o ulgi, jakie przyobiecał nowy władca. W jego bowiem przekonaniu największą sprawą dla Egiptu było: usunąć krzywdy, jakich doznawały, i nadużycia, jakim ulegały klasy pracujące.
Niemniej Pentuer był kapłanem i nietylko nie pragnął upadku swego stanu, ale nawet nie chciał zrywać węzłów, jakie go z nim łączyły.
To też, aby zaznaczyć swoją wierność, Pentuer poszedł z pożegnaniem do Herhora.
Potężny niegdyś dostojnik przyjął go z uśmiechem.
— Rzadki gość... rzadki gość!... — zawołał Herhor. — Od czasu, jak mogłeś zostać doradcą jego świątobliwości, nie pokazujesz mi się... Coprawda, nie ty jeden!... Ale, cokolwiek nastąpi, nie zapomnę twoich usług, choćbyś mnie jeszcze bardziej unikał.
— Ani jestem doradcą pana naszego, ani unikam waszej dostojności, którego łasce zawdzięczam to, czem dziś jestem... — odparł Pentuer.
— Wiem, wiem! — przerwał Herhor. — Nie przyjąłeś wysokiego dostojeństwa, aby nie pracować na zgubę świątyń. Wiem, wiem!... choć może i szkoda, że nie zostałeś doradcą rozbrykanego młokosa, który niby to nami rządzi... Z pew-
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/153
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XI.