Tymczasem, gdyby mędrcy mieli tylko chłopów na względzie, powinniby rzucić księgi i rachunki, i zostać pastuchami...
— Każda rzecz musi przynieść pożytek — wtrącił onieśmielony Pentuer.
— Wy, ludzie dworscy — rzekł z goryczą Menes — często posługujecie się dwiema miarami! Kiedy Fenicjanin przyniesie wam rubin lub szafir, nie pytacie: jaki z tego pożytek? lecz kupujecie klejnot i zamykacie go w skrzyni. Ale, gdy mędrzec przyjdzie do was z wynalazkiem, który mógłby zmienić postać świata, zaraz pytacie: jaki z tego pożytek?... Widać, strach was ogarnia, ażeby badacz nie zażądał garści jęczmienia za przedmiot, którego nie pojmuje wasz umysł.
— Gniewasz się, ojcze?... Czyliż chciałem zrobić tobie przykrość?...
— Nie gniewam się, lecz ubolewam. Jeszcze przed dwudziestoma laty było nas w tej świątyni pięciu, pracujących nad odkryciem nowych tajemnic. Dziś zostałem ja sam i przez bogi! nie mogę znaleźć nietylko następcy, ale nawet człowieka, któryby mnie rozumiał.
— Z pewnością, ojcze, zostałbym tu do śmierci, aby poznać boskie twoje pomysły — rzekł Pentuer. — Powiedz jednak, czy mogę zamykać się dziś w świątyni, gdy ważą się losy państwa, szczęście ludu prostego i — gdy mój udział...
— Wpłynie na losy państwa i kilku miljonów ludu?... — przerwał szyderczo Menes. — O wy, dorosłe dzieci w infułach i łańcuchach dostojników!... Dlatego, że wolno wam zaczerpnąć wody z Nilu, zaraz wam się zdaje, że możecie powstrzymać przybór, albo odpływ rzeki.
Zaprawdę, nie inaczej myśli owca, która, idąc za stadem, wyobraża sobie, że ona je popędza!
— Ależ pomyśl tylko, nauczycielu. Młody faraon ma serce pełne szlachetności, chce dać ludowi siódmy dzień wypoczynku, sprawiedliwy sąd, a nawet ziemię...
Menes potrząsnął głową.
Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/165
Ta strona została skorygowana.