Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/170

Ta strona została skorygowana.

osoby, tudzież jeden większy stół na wzniesieniu dla faraona. Aby uczcić Antefa i swego ulubieńca, jego świątobliwość zbliżył się do Hebron i zaprosił ją do swego stołu.
Panna Hebron była rzeczywiście piękna, a robiła wrażenie osoby doświadczonej, co w Egipcie nie stanowiło osobliwości. Ramzes prędko spostrzegł, że narzeczona wcale nie zwraca uwagi na przyszłego małżonka, ale zato posyła wymowne spojrzenia w stronę jego, faraona.
I to także nie było dziwnem w Egipcie.
Gdy goście zasiedli przy stolikach, gdy odezwała się muzyka, a tancerki zaczęły roznosić między biesiadników wino i kwiaty, Ramzes odezwał się:
— Im dłużej patrzę na ciebie, Hebron, tem więcej zdumiewam się. Gdyby tu wszedł kto obcy, uważałby cię za boginię albo arcykapłankę, ale nigdy za szczęśliwą narzeczoną.
— Mylisz się, panie — odparła. — W tej chwili jestem szczęśliwą, ale nie z mego narzeczeństwa...
— Jak to może być?... — przerwał faraon.
— Małżeństwo nie nęci mnie i z pewnością wolałabym zostać arcykapłanką Izydy, aniżeli żoną...
— Więc dlaczego wychodzisz zamąż?
— Robię to dla ojca, który koniecznie chce mieć spadkobiercę swej sławy... Głównie zaś dlatego, że ty tak chcesz, panie...
— Mógłżeby ci się nie podobać Tutmozis?
— Tego nie mówię. Tutmozis jest piękny, jest pierwszym elegantem w Egipcie, ładnie śpiewa i bierze nagrody na igrzyskach. Jego zaś stanowisko dowódcy gwardji waszej świątobliwości należy do najpierwszych w kraju.
Mimo to, gdyby nie prośby ojca i twój rozkaz, panie, nie zostałabym jego żoną... Choć i tak, nie będę nią!... Tutmozisowi wystarczy mój majątek i tytuły po moim ojcu, a resztę znajdzie u tancerek.
— I on wie o swojem nieszczęściu?
Hebron uśmiechnęła się.