biony Batożnicki w haftowanej czapeczce z fontaziem i w szlafroku, z którego ząb czasu powyciągał długie ogony starej i brudnej waty. Nastąpiły z naszej strony rekomendacje i tysiączne grzeczności, którym akompanjował zmieszany pedagog, mówiąc:
— Ta... ta... Małgosia, to sobie niezłe kobiecisko!... Ona bardzo dba o mnie... tak!... Przytem jest niepospolicie wierna i boi się, żeby mnie nie napastował o pieniądze ten hultaj Feluś, mój siostrzeniec... No, i patrzcie moi państwo, że źli ludzie plotą, jakoby mnie ona tego... powiem poprostu, biła... i... i naprzekór mojej woli zamykała... Jako żywo, to jest bajka!
Jestem przekonany, że znakomitemu emerytowi z większą łatwością przyszłoby objaśnić Chińczykom swój niezrównany system pedagogiczny, niż nam w tej chwili wytłomaczyć metodę opiekowania się nim, wynalezioną przez dbałą Małgosię. Przerwałem mu więc dalszy wykład zjawisk w jego domu zachodzących i w niewielu słowach opowiedziałem nasze stosunki z Byczkowskim, dzieje Socia i cel obecnej wizyty.
Lecz nawet dziwnie zwięzłe sprawozdanie moje niecierpliwiło czcigodnego starca. Słuchał on nas stojąc, — co chwilę niespokojnie spoglądał w okno, kulił się i przestępywał z nogi na nogę, jak człowiek usiłujący zapanować nad wybrykami niższych potrzeb swego organizmu; wkońcu zaś prędko zapytał:
— Czy chodzi o zreformowanie tego malca zapomocą mojej metody pedagogicznej?
— Tak jest, szanowny panie! — odpowiedziała majorowa, kłaniając się do samej ziemi wielkiemu mizantropowi.
— Jeżeli tak, to co innego — odparł nieco spokojniejszy, że nie powiem weselszy pedagog. — Siadajcież państwo, skoro tak, — chętnie wyłożę wam mój system. — To powiedziawszy, siadł, dając znak ręką, abyśmy go naśladowali. Zauważyłem, że majorowa wykonała ten milczący rozkaz tak skwapliwie
Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/088
Ta strona została uwierzytelniona.