Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XI



W KTÓRYM AUTOR I CZYTELNIK DOSKONALE BAWIĄ SIĘ ZA DRZWIAMI.


Gdy po powrocie z wizyty od męża, który tak szczęśliwie zastosował system dziesiętny do pedagogiki, zjedliśmy obiad, poważna przyjaciółka moja, odmówiwszy krótką modlitwę i obtarłszy usta serwetą, rzekła:
— Pójdziemy dziś, serce, na wieczór do kochanego Gadulsia...
Kiwnąłem głową, nietyle na znak aprobacji, ile aby siebie samego przekonać, że w sprawie tej głos mój i osoba niepoślednią odegrywają rolę.
— A teraz — dodała wdowa po koledze — chciałabym się zacząć ubierać; muszę więc zamknąć drzwi od twego numeru i... przeprosić cię...
— Pozwalasz mi zatem wyjść, majorowo? — spytałem głęboko wzruszony nadzieją niewidzenia starej damy.
— Nie gniewaj się, pułkowniku — odpowiedziała, skromnie spuszczając oczy. — To nie na długo.
Wybiegłem na korytarz, nie czekając dalszych objaśnień i błogosławiąc zasady przyzwoitości, które nie pozwalają damom ubierać się przy mężczyznach...
— Niech żyje rekreacja! — zawołałem w duchu. — O, ubieraj się!... ubieraj, szlachetna przyjaciółko!... ubieraj się choćby do dnia sądu ostatecznego... Jakże mi lekko!
— Numerowy, numerowy! — zaskrzeczała babunia Soterka.
Po chwili zjawił się wezwany i wszedł do pokoju majorowej.