Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

mją naszą z łaski J. W. Dziedzica na prowentowego pisarza się wśrubował, — popuszczając wodze nieczystym chuciom swoim, bez niczyjej wiedzy i przyzwolenia, cholewki smalił do córki mojej Rozalji Benigny Tyczkowskiej i wiersze do takowej także jednego dnia wysztafirował, — które tu na właściwem miejscu mojego niniejszego pokornego listu przylepiając, ażeby nie wpaść w posądzkę i podejrzenie względem cudzych słów przekręcania i Bogu ducha winnych oskarżania.

DO   *  *  *

Oczy twoje jak dwa węgle,
Myślę o nich cięgle;
Jak ananas buzia twoja,
Nieszczęśliwa dola moja!
Pozwól mi w oczki spoglądać,
W buzię pocałować żądać.
Szczerze kochający i do grobowej deski wierny,
wiersze te skomponował i własną ręką pisał

ALFONS GADZIŃSKI


Wiadoma J. W. Dziedzicowi mojej córki skromność i niewieścia jej wstydliwość nie pozwoliły tejże na tak głupie i bezbożne androny odpisywać. Taż, co jej mam za złe, nie chcąc na psią starość ranić ojcowskiego serca mojego, przede mną pary z gęby nie wypuściła; ale za każdym razem, spotkawszy się z tym antychrystem, wszelkie grymasy, jakie porządnym pannom przystoją, pokazywała, chciawszy mu akuratnie wyperswadować, że go, jak tego wart jest, wcale przez nogę traktuje i za hetkę-pętelkę uważa. Ten jednak wszetecznik, jakby nie dość mający jednej chryi, drugie, pod spodem przylepione, wiersze wysztychował i przez pastuszkę od świń Kachnę dla do rąk własnych doręczenia córce mojej, wyż wymienionej Rozalji Benignie, zaaplikował.