PAN Z LEWEJ. Zdaje mi się, że do pana mecenasa przyszli jacyś interesanci!...
Okoliczność ta pozwala mi zatytułować pana z prawej strony.
MECENAS. Otwórz pan repertorjum.
PAN Z LEWEJ STRONY (chwyta olbrzymi tom porubrykowanych manuskryptów i przewraca w nim karty z godną uznania skwapliwością).
MECENAS. A który tam numer, panie Szczypka?...
SZCZYPKA (dawniej Pan z lewej). Siedemset siedemdziesiąt siedem.
MECENAS. Musi być jakaś głupia sprawa, ponieważ aż trzy razy przypomina mi siedem grzechów głównych. A co było poprzednio?
SZCZYPKA. Siedemset siedemdziesiąt sześć. Joel Fisz contra Anastazy Badylek — skarga o kradzież czterech śledzi i dwu baryłek soli.
MECENAS. Aha!... A jeszcze wyżej?
SZCZYPKA. Siedemset siedemdziesiąt pięć. Anastazy Badylek contra Joel Fisz, skarga o potwarz.
MECENAS. Uuu, do djabła!... A jeszcze wyżej?
SZCZYPKA. Siedemset siedemdziesiąt cztery. Małoletnia Joanna Wańtuchowska contra małoletniemu Szymonowi Młynarczyk, skarga o gwałt...
Zapatrując się na rzeczy z punktu sprawiedliwości bezwzględnej, mało dbam o to, czy mowa o skardze Joela Fisz contra Anastazemu Badylek o kradzież, czy o pretensji Sotera Moździerznickiego contra losowi o lekceważenie jego przyszłości. Ale podeszłą moją przyjaciółkę znudził ten dialog, a może też własne jej milczenie, ponieważ, oddawszy powtórny pełen gracji ukłon grzbietowi szlachetnego mecenasa, wyrzekła jak najbardziej uprzejmym głosem:
— Czy mam zaszczyt mówić z panem Bałwanowiczem?...
— Ja mam zaszczyt nim być — odparł majestatycznie
Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.