dociekań, zauważyłem, że miał jakąś bardzo przygnębioną fizjognomją; na pocieszenie go więc dodałem:
— Wszak prawda, kochany panie, że owa socjologja jest całkiem nową nauką?
— Tak! — potwierdził słabym głosem były literat.
— Otóż tedy, jeżeli tak jest, i jeżeli, jak nas uczy historja, nad zawiązkami astronomji pracowali myśliciele, zajmujący skromne stanowisko pasterzy, — dlaczegóżby więc nad zawiązkami socjologji nie mieli pracować myśliciele, czasowo pełniący obowiązki pisarzy prowentowych?... No, powiedz pan, czy nie mam racji?
— Proszę o parę dni do namysłu... — zamiast odpowiedzi wyszeptał utalentowany Postępowicz, a następnie, ująwszy swój szczególny kapelusz, wyszedł.
Nikt nie powinienby się czuć obrażonym, gdy powiem, że czytając tylko pisma, zajmujące się szkalowaniem socjalnych teoryj, wynajdywanych przez niektóre wprawdzie bardzo młode, lecz zapewne wysoce uzdolnione indywidua z gatunku literatów, miałem o nich dotąd wyobrażenie jak najgorsze. Ale świeża rozmowa z uczonym Hiacyntem, a nadewszystko jego statyczne i dynamiczne poglądy na gospodarstwo wiejskie, w jednej chwili obaliły kilkoletnie moje uprzedzenia. I na honor! trudno nie sympatyzować ze szkołą socjologów warszawskich, która wcześniej lub później dostarczy krajowemu gospodarstwu znakomity kontyngens mężów, co nie mogąc wprawdzie (z powodu okoliczności miejscowych) kierować losami społeczeństw, w każdym razie oddadzą ludzkości niespożyte usługi, jako pełni filozoficznych poglądów pisarze prowentowi, do czego tylko ludzie stanowczo nieprzychylni i złośliwi odmówićby im mogli najzupełniejszej kwalifikacji.
Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.