wałaś, dajmy na to, Pawła, Gawła, djabła, na trzy lub cztery lata, i cóż z tego?... On zdrów jak byk, a pani możesz zdechnąć z głodu i nikt pani szklanki wody nie poda. Dopiero znowu, gdy pan Bóg da cholerkę albo tyfusik...
— Oj, głowa!... głowa!... — jęknęła moja przyjaciółka, widocznie zgnębiona tak radykalną kuracją.
— Boli głowa?... to dobrze!... Zimne kompresy i łyżka lub półtorej łyżki oleju. Tak, półtorej!... ale jeżeli się można będzie obejść bez tego, to lepiej. Błogosławiony ten kraj, w którym aptekarze muszą Żydom wodę nosić dla braku zajęcia... Czy nie mam racji, moja pani Markierowicz, hę?
— Pan doktór zawsze trafnie leczy... O, dobry Boże! — szepnęła gospodyni, widząc, że znowu lekarz poczyna zastanawiać się nad kratką swoich spodni.
— Dobrze, dobrze!... Spytaj-no się pani szanownych kolegów albo aptekarzy, co oni powiedzą: suchej nitki na mnie nie zostawią, a zaco? Myślisz pani, żem ich na konsylja nie wzywał? Ale... Częściej, niż było potrzeba!... A może pani myślisz, żem aptekarzom szkodził? Gdzież tam!... Nim ja tu nastałem, była jedna apteka i szło jej kulawo, a po pięciu latach mego pobytu otworzono dwie nowe i jeszcze nie mogli wydążyć. A pani myślisz, że gdybym ja zachorował, to coby oni robili, hę?... Pani to rozumiesz?
Szmer zgrozy przeszedł po niewieściem zebraniu.
— A tak, tak!... parę niewinnych kropelek, i wio do lali!... No — zakończył nieszczęśliwy lecznik — zimne kompresy na głowę i trochę oleju, jeżeli okaże się potrzeba. A teraz kładź się pani do łóżka i dobranoc!... Trzeba iść między Izraele po sześciogroszówki za receptę, a po złotówki za operacje...
Serdecznie uścisnąłem rękę znakomitego pesymisty, który przez nienawiść dla aptekarzy nie zabijał pacjentów lekarstwami ale gadatliwością. Wprawdzie dla chorych może to być obojętnem, ale dla familji najwyraźniejsza oszczędność.
Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.