tylko z nią pogadam... Nu, — a jak pani nie zechce, to ja pogadam z panem komisarzem i prześwietnym sądem...
— Hum! — przerwał gospodarz. -— Może Joel ma trochę racji, ale w hotelu hałasów robić nie wolno. Jak pani majorowa wstanie, to się Joel będzie mógł z nią zobaczyć, zatem tedy tymczasem... niech Joel posiedzi u mnie. Proszę!... och, Maryja!
— No, no! — odparł starozakonny i jednocześnie usłyszałem kroki rozchodzących się bohaterów.
— Kochany Markierowicz! — pomyślałem — jakże się ten człowiek znakomicie popisuje!... Muszę jednak i sobie oddać sprawiedliwość, że niedarmo od kilkunastu lat studjowałem politykę... Majorowa mnie wprawdzie przekrzyczała, ale ja ją przedyplomatyzowałem, — jak Bismark... Cha! cha! cha!...
I ciesząc się własną zręcznością, z gorączkowym pośpiechem wkładałem rozmaite części ubrania.
— Pułkowniku!... pułkowniku serce, a otwórz tam drzwi! — prosiła przytłumionym głosem moja przyjaciółka.
Gdym otworzył, jednym rzutem oka poznałem całą, istotnie piorunującą doniosłość mego podstępu. Poważna dama była jeszcze bosą i miała na głowie jakoś strasznie nabakier osadzony bufiasty czepiec. Siny ze strachu Soterek, ubrawszy jedną nogę w but, następnie starał się uzupełnić swój kostjum, wciągając na grzbiet kamizelkę dogóry podszewką.
— Pułkowniku, czyś słyszał?... Pułkowniku, co to będzie?... Oni chcą tego robaka wsadzić do kryminału, ach, ja nieszczęśliwa!
W tej chwili uchyliły się drzwi od korytarza i wszedł Markierowicz w towarzystwie numerowego, który z niepraktykowaną dotąd gorliwością zajął się słaniem mego łóżka.
— Upadam do nóżek państwu... och, Maryja! — zaczął gospodarz, zwracając się do mnie i majorowej. — Smutną przynoszę nowinkę... och, Maryja!... Brat skaleczonego Żydka występuje z pretensjami...
Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.