niuszem Bismarka, drudzy — awanturnikiem Wokulskiego; jedni krytykowali postępowanie prezydenta Mac-Mahona, inni twierdzili, że Wokulski jest zdecydowanym waryatem, jeżeli nie czemś gorszem...
Pan Deklewski, fabrykant powozów, który majątek i stanowisko zawdzięczał wytrwałej pracy w jednym fachu, tudzież radca Węgrowicz, który od 20-tu lat był członkiem opiekunem jednego i tego samego Towarzystwa dobroczynności, znali S. Wokulskiego najdawniej i najgłośniej przepowiadali mu ruinę. — Na ruinie bowiem i niewypłacalności — mówił pan Deklewski — musi skończyć człowiek, który nie pilnuje się jednego fachu, i nie umie uszanować darów łaskawej fortuny. Zaś radca Węgrowicz, po każdej również głębokiej sentencyi swego przyjaciela, dodawał:
— Waryat! waryat!... Awanturnik!... Józiu, przynieśno jeszcze piwa. A która to butelka?
— Szósta, panie radco. Służę piorunem!... — odpowiadał Józio.
— Już szósta?... Jak ten czas leci!... Waryat! waryat! — mruczał radca Węgrowicz.
Dla osób, posilających się w tej co radca jadłodajni, dla jej właściciela, subjektów i chłopców, przyczyny klęsk mających paść na S. Wokulskiego i jego sklep galanteryjny były tak jasne, jak gazowe płomyki oświetlające zakład. Przyczyny te tkwiły w niespokojnym charakterze, w awanturni-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/012
Ta strona została uwierzytelniona.