Pan Ignacy zwrócił się do Lisieckiego i kiwał głową w sposób oznaczający podziw i zadowolenie. Mraczewski dostrzegł ten ruch kątem oka i podbiegłszy do Lisieckiego, rzekł półgłosem:
— Niech no pan patrzy, czy nasz stary nie jest podobny z profilu do Napoleona III-go? Nos... wąs... hiszpanka...
— Do Napoleona, kiedy chorował na kamień — odparł Lisiecki.
Na ten dowcip pan Ignacy skrzywił się z niesmakiem. Swoją drogą Mraczewski dostał urlop przed siódmą wieczorem, a w parę dni później w prywatnym katalogu Rzeckiego otrzymał notatkę:
„Był na „Hugonotach“ w ósmym rzędzie krzeseł z niejaką Matyldą...???“.
Na pociechę mógłby sobie powiedzieć, że w tym samym katalogu równie posiadają notatki dwaj inni jego koledzy, a także inkasent, posłańcy, nawet — służący Paweł. Zkąd Rzecki znał podobne szczegóły z życia swoich współpracowników? Jest to tajemnica, z którą przed nikim się nie zwierzał.
Około pierwszej w południe, pan Ignacy, zdawszy kasę Lisieckiemu, któremu, pomimo ciągłych sporów, ufał najbardziej, wymykał się do swego pokoiku, ażeby zjeść obiad, przyniesiony z restauracyi. Współcześnie z nim wychodził Klejn i wracał do sklepu o drugiej; potem obaj z Rzeckim zostawali w sklepie, a Lisiecki i Mraczewski szli na obiad. O trzeciej znowu wszyscy byli na miejscu.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/027
Ta strona została uwierzytelniona.