Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/033

Ta strona została uwierzytelniona.

mał się prosto jak sztaba, miał nieduże faworyty i wąs do góry; szyję okręcał czarną chustką i nosił srebrny kolczyk w uchu.
Mieszkaliśmy na Starem Mieście z ciotką, która urzędnikom prała i łatała bieliznę. Mieliśmy na czwartem piętrze dwa pokoiki, gdzie niewiele było dostatków, ale dużo radości, przynajmniej dla mnie. W naszej izdebce najokazalszym sprzętem był stół, na którym ojciec, powróciwszy z biura, kleił koperty; u ciotki zaś pierwsze miejsce zajmowała balia. Pamiętam, że w pogodne dnie puszczałem na ulicy latawce, a wrazie słoty wydmuchiwałem w izbie bańki mydlane.
Na ścianach u ciotki wisieli sami święci; ale jakkolwiek było ich sporo, nie dorównali jednak liczbą Napoleonom, którymi ojciec przyozdabiał swój pokój. Był tam jeden Napoleon w Egipcie, drugi pod Wagram, trzeci pod Austerlitz, czwarty pod Moskwą, piąty w dniu koronacyi, szósty w apoteozie. Gdy zaś ciotka zgorszona tyloma świeckiemi obrazami, zawiesiła na ścianie mosiężny krucyfiks, ojciec, ażeby — jak mówił — nie obrazić Napoleona, kupił sobie jego bronzowe popiersie i także umieścił je nad łóżkiem.
— Zobaczysz niedowiarku — lamentowała nieraz ciotka — że za te sztuki będą cię pławić w smole.
— I!... Nie da mi cesarz zrobić krzywdy — odpowiadał ojciec.