Nauczył mię czytać, pisać, kleić koperty, ale nadewszystko — musztrować się. Do musztry zapędzał mnie w bardzo wczesnem dzieciństwie, kiedy mi jeszcze zza pleców wyglądała koszula. Dobrze to pamiętam, gdyż ojciec, komenderując: „pół obrotu na prawo!“ albo „lewe ramię naprzód — marsz!...“ — ciągnął mnie w odpowiednim kierunku za ogon tego ubrania.
Była to najdokładniej prowadzona nauka.
Nieraz w nocy budził mnie ojciec krzykiem: „do broni!...“ musztrował, pomimo wymyślań i łez ciotki i kończył zdaniem:
— Ignaś! zawsze bądź gotów, wisusie, bo nie wiemy dnia, ani godziny... Pamiętaj, że Bonapartów Bóg zesłał, ażeby zrobili porządek na świecie; a dopóty nie będzie porządku, ani sprawiedliwości, dopóki nie wypełni się testament cesarza.
Nie mogę powiedzieć, ażeby niezachwianą wiarę mego ojca w Bonapartych i sprawiedliwość, podzielali dwaj jego koledzy. Nieraz pan Raczek, kiedy mu dokuczył ból w nodze, klnąc i stękając, mówił:
— E! wiesz stary, że już zadługo czekamy na nowego Napoleona. Ja siwieć zaczynam i coraz gorzej podupadam, a jego jak nie było, tak i nie ma. Niedługo porobią się z nas dziady pod kościół, a Napoleon poto chyba przyjdzie, ażeby z nami śpiewać godzinki.
— Znajdzie młodych.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/035
Ta strona została uwierzytelniona.