ki, sypialnią dla siebie, sypialnią dla córki, pokój stołowy, pokój dla panny Florentyny i garderobę, nie licząc kuchni i mieszkania dla służby, składającej się ze starego kamerdynera Mikołaja, jego żony, która była kucharką, i panny służącej, Anusi.
Mieszkanie posiadało wielkie zalety. Było suche, ciepłe, obszerne, widne. Miało marmurowe schody, gaz, dzwonki elektryczne i wodociągi. Każdy pokój, w miarę potrzeby, łączył się z innemi, lub tworzył zamkniętą w sobie całość. Sprzętów wreszcie miało liczbę dostateczną, ani za mało, ani za wiele, a każdy odznaczał się raczej wygodną prostotą, aniżeli skaczącemi do oczu ozdobami. Kredens budził w widzu uczucie pewności, że z niego nie zginą srebra; łóżko przywodziło na myśl bezpieczny spoczynek dobrze zasłużonych; stół można było obciążyć, na krześle usiąść bez obawy załamania się, na fotelu marzyć.
Kto tu wszedł miał swobodę ruchu; nie potrzebował lękać się, że mu coś zastąpi drogę, lub że on coś zepsuje. Czekając na gospodarza, nie nudził się, otaczały go bowiem rzeczy, które warto było oglądać. Zarazem widok przedmiotów, wyrobionych nie wczoraj i mogących służyć kilku pokoleniom, nastrajał go na jakiś ton uroczysty.
Na tem poważnem tle dobrze zarysowali się jego mieszkańcy.
Pan Tomasz Łęcki, był to sześćdziesięciokilkoletni człowiek, nie wysoki, pełnej tuszy, krwisty. No-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/071
Ta strona została uwierzytelniona.