pełnie wycofał się z towarzystwa, a nawet, ku zgorszeniu wielu szanownych osób, jako właściciel domu w Warszawie, wpisał się do resursy kupieckiej. Chciano go tam zrobić prezesem, ale nie zgodził się.
Tylko jego córka bywała u sędziwej hrabiny Karolowej i paru jej przyjaciółek, co znowu dało początek pogłosce, że p. Tomasz jeszcze posiada majątek i że zerwał z towarzystwem w części przez dziwactwo, w części dla poznania rzeczywistych przyjaciół i wybrania córce męża, któryby ją kochał dla niej samej, nie dla posagu.
Więc znowu dokoła panny Łęckiej począł zbierać się tłum wielbicieli, a na stoliku w jej salonie stosy biletów wizytowych. Gości jednak nie przyjmowano, co zresztą między nimi nie wywołało zbyt wielkiego oburzenia, ponieważ rozeszła się trzecia zkolei pogłoska, że Łęckiemu licytują kamienicę.
Tym razem w towarzystwie powstał zamęt. Jedni twierdzili, że p. Tomasz jest zdeklarowanym bankrutem, drudzy gotowi byli przysiądz, że zataił majątek, aby zapewnić szczęście jedynaczce. Kandydaci do małżeństwa i ich rodziny znaleźli się w dręczącej niepewności. Ażeby więc nic nie ryzykować i nic nie stracić, składali hołdy pannie Izabeli, nie angażując się zbytecznie i pocichu rzucali w jej domu swoje karty, prosząc Boga, ażeby ich czasem nie zaproszono, przed wyklarowaniem się sytuacyi.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/073
Ta strona została uwierzytelniona.