— Jestem do usług.
— Wszakże to pan kupił nasz serwis i srebra? — mówiła zdławionym głosem.
— Ja pani.
Teraz panna Izabela zawahała się. Po chwili jednak słaby rumieniec wrócił jej na twarz. Ciągnęła dalej.
— Zapewne pan sprzeda te przedmioty?
— W tym celu je kupiłem.
Rumieniec panny Izabeli wzmocnił się.
— Przyszły nabywca w Warszawie mieszka? — pytała dalej.
— Rzeczy tych nie sprzedam tutaj, lecz za granicą. Tam... dadzą mi wyższą cenę — dodał, spostrzegłszy w jej oczach zapytanie.
— Pan spodziewa się dużo zyskać?
— Dlatego, ażeby zyskać, kupiłem.
— Czy i dlatego mój ojciec nie wie, że srebra te są w pańskim ręku? — rzekła ironicznie.
Wokulskiemu drgnęły usta.
— Serwis i srebra nabyłem od jubilera. Sekretu z tego nie robię. Osób trzecich do sprawy nie mięszam, ponieważ to nie jest w zwyczajach handlowych.
Pomimo tak szorstkich odpowiedzi, panna Izabela odetchnęła. Nawet oczy jej nieco pociemniały i straciły połysk nienawiści.
— A gdyby mój ojciec namyśliwszy się, chciał odkupić te przedmioty, za jaką cenę odstąpiłby je pan teraz?
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.