U mnie zarobisz ze trzy ruble na dzień, więc dług spłacisz łatwo. Zresztą, dasz sobie radę.
Ubogi człowiek dotknąwszy pieniędzy, zaczął się trząść. Uważnie słuchał Wokulskiego, a łzy spływały mu po wychudzonej twarzy.
— Czy panu powiedział kto — zapytał po chwili — że z nami jest... ot tak?... Bo już nam ktoś — dodał szeptem — przysyłał siostrę miłosierdzia, będzie z miesiąc. Mówiła, że muszę być ladaco i dała nam kartkę na pud węgla z Żelaznej ulicy. Czy może pan tak sam z siebie?...
— Idź do domu, a jutro bądź w sklepie — odparł Wokulski.
— Idę panie — odpowiedział człowiek, kłaniając się do ziemi.
Odszedł, lecz przystawał na drodze; widocznie rozmyślał nad niespodziewanem szczęściem.
W tej chwili Wokulskiego tknęło szczególne przeczucie.
— Wysocki!... — zawołał. — A twemu bratu jak na imię?
— Kasper — odpowiedział człowiek, wracając pędem.
— Przy jakiej mieszka stacyi?
— Przy Częstochowie, panie.
— Idź do domu. Może Kaspra przeniosą do Skierniewic.
Ale ten zamiast iść, zbliżył się.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/152
Ta strona została uwierzytelniona.