Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/180

Ta strona została uwierzytelniona.

przyszłem, chwaląc postępki, które zresztą mogłem spełniać w widokach zysku.
„Domyślałam się tego“ — szepnęła panna Izabela po angielsku.
Hrabina omało nie zemdlała, czując, że Wokulski musi domyślać się znaczenia słów jej siostrzenicy, choćby nie znał żadnego języka.
— Możesz, panie Wokulski — rzekła z gorączkowym pośpiechem — możesz łatwo zdobyć sobie zasługę w życiu przyszłem, choćby... przebaczając urazy...
— Zawsze je przebaczam — odparł nieco zdziwiony.
— Pozwól sobie powiedzieć, że niezawsze — ciągnęła hrabina. — Jestem stara kobieta i, twoja przyjaciółka — panie Wokulski — dodała z naciskiem — więc zrobisz mi pewne ustępstwo...
— Czekam na rozkazy pani.
— Onegdaj, dałeś dymisyą jednemu z twoich... urzędników, niejakiemu Mraczewskiemu...
— Za cóżto?... — nagle odezwała się panna Izabela.
— Nie wiem — rzekła hrabina. — Podobno chodziło o różnicę przekonań politycznych, czy coś w tym guście...
— Więc ten młody człowiek ma przekonania?... — zawołała panna Izabela. — To ciekawe!
Powiedziała to w sposób tak zabawny, że Wo-