Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

niezwykle piękna. Uderzył go nadewszystko wyraz jej twarzy, jakby do tego grobu przyszła nie z modlitwą, ale z zapytaniem i skargą.
Przeżegnała się, lecz zobaczywszy tacę, wydobyła woreczek z pieniędzmi.
— Idź Helusiu — rzekła półgłosem do dziecka — połóż to na tacy i pocałuj Pana Jezusa.
— Gdzie, proszę mamy, pocałować?
— W rączkę i w nóżkę...
— I w buzię?
— W buzię nie można.
— Eh, cotam!... — Pobiegła do tacy i pochyliła się nad krzyżem.
— A widzi mama — zawołała, powracając — pocałowałam i Pan Jezus nic nie powiedział.
— Niech Helusia będzie grzeczna — odparła matka — Lepiej uklęknij i zmów paciorek.
— Jaki paciorek?
— Trzy Ojcze nasz, trzy Zdrowaś...
— Taki duży paciorek?... a ja taka malutka...
— No, to zmów jedno Zdrowaś... Tylko uklęknij... Patrz się tam...
— Już patrzę. Zdrowaś Marya, łaski pełna... Czyto, proszę mamy, ptaszki śpiewają?
— Ptaszki sztuczne. Mów paciorek.
— Jakieto sztuczne?
— Zmów pierwiej paciorek.
— Kiedy nie pamiętam, gdzie skończyłam...
— Więc mów za mamą: Zdrowaś Marya...