Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/267

Ta strona została uwierzytelniona.

samem zamknięciem sklepu, przychodzi do mnie i mówi:
— Cóż stary, czas by się przeprowadzić na nowe mieszkanie.
Doznałem takiego uczucia, jakby ze mnie krew wyciekła. A on prawi dalej:
— Chodźże ze mną, pokażę ci nowy lokal, który wziąłem dla ciebie w tym samym domu.
— Jakto wziąłeś? — pytam. — Przecież muszę umówić się o cenę z gospodarzem.
— Już zapłacone! — on odpowiada.
Wziął mnie pod rękę i prowadzi przez tylne drzwi sklepu do sieni.
— Ależ — mówię — tu lokal zajęty...
Zamiast odpowiedzi, otworzył drzwi po drugiej stronie sieni. Wchodzę... słowo honoru — salon!... Meble kryte utrechtem, na stołach albumy, w oknie majoliki... Pod ścianą biblioteka...
— Masz tu — mówi Staś, pokazując bogato oprawne książki — trzy historye Napoleona I, życie Garibaldego i Kossutha, historyą Węgier...
Z książek byłem bardzo kontent, ale ten salon, muszę wyznać, zrobił na mnie przykre wrażenie. Staś spostrzegł to i uśmiechnąwszy się, nagle otworzył drugie drzwi.
Boże miłosierny!... ależ ten drugi pokój, to mój pokój, w którym mieszkałem od lat dwudziestu pięciu. Okna zakratowane, zielona firanka, mój