Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/283

Ta strona została uwierzytelniona.

strzelać do rozbrojonego przeciwnika. Ale czasy zmieniają się.
Otóż bardzo pragnę, ażeby się Stach ożenił i nawet myślę, że upatrzyłem mu partyą. Bywa czasem w naszym magazynie (i bywała w tamtym sklepie) osoba dziwnej urody. Szatynka, szare oczy, rysy cudownie piękne, wzrost okazały, a rączki i nóżki sam smak! — Patrzyłem, jak raz wysiadała z dorożki i powiem, że mi się gorąco zrobiło wobec tego, com ujrzał... Ach, miałby poczciwy Stasiek wielki z niej pożytek, bo to i ciałka w miarę i usteczka jak jagódki... A co za biust!.. Kiedy wchodzi ubrana do figury, to myślę, że wszedł anioł, który zleciawszy z nieba, na piersiach złożył sobie skrzydełka!...
Zdaje mi się, że jest wdową, gdyż nigdy nie widuję jej z mężem, tylko z małą córeczką, Helunią, miluchną, jak cukiereczek. Stach, gdyby się z nią ożenił, odrazu musiałby się zmienić, bo coby mu zostało czasu od posług przy żonie, to pieściłby jej dziecinę. Ale i taka żoneczka niewiele zostawiłaby mu chwil wolnych.
Już ułożyłem cały plan i rozmyślałem: w jakiby sposób zapoznać się z tą damą, a później przedstawić jej Stacha, gdy nagle — dyabli przynieśli z Moskwy Mraczewskiego. Proszę zaś sobie wyobrazić mój gniew, kiedy zaraz na drugi dzień po swoim przyjeździe, frant ten wchodzi do naszego sklepu z moją wdową!... A jak skakał przy niej,