chodzi o pannę Izabelę i że w tem samem miejscu zdecydują się jego losy.
— Pan był przyrodnikiem? — spytał Ochocki.
— Tak.
— I w dodatku — przyrodnikiem entuzyastą. Wiem, co pan przeszedł, oddawna szanuję pana z tego powodu... To zamało; powiem więcej... Od roku, wspomnienie o trudnościach z jakiemi szamotał się pan, dodawało mi otuchy... Mówiłem sobie: zrobię przynajmniej to, co ten człowiek, a ponieważ nie mam takich przeszkód, więc — zajdę dalej od niego...
Wokulski, słuchając, myślał, że marzy, albo że rozmawia z waryatem.
— Zkąd pan to wie?.. — spytał Ochockiego.
— Od doktora Szumana.
— Ach, od Szumana. Ale do czego to wszystko prowadzi?...
— Zaraz powiem — odparł Ochocki. — Byłeś pan przyrodnikiem entuzyastą i... w rezultacie — rzuciłeś pan nauki przyrodnicze. Otóż, w którym roku życia osłabnął pański zapał w tym kierunku?...
Wokulski poczuł jakby uderzenie toporem w głowę. Pytanie było tak przykre i niespodziewane, że przez chwilę nietylko nie umiał odpowiedzieć, ale nawet zebrać myśli.
Ochocki powtórzył, bystro przypatrując się swemu towarzyszowi.
— W którym roku?... — rzekł Wokulski. —
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/328
Ta strona została uwierzytelniona.