tej będzie u mnie Maruszewicz, o jedenastej pojadę do adwokata... Pieniądze dostanę na ósmy procent — 7.200 rubli rocznie; a że mam napewno piętnaście procent... No i dom coś przynosi... A co powiedzą moi wspólnicy?... Ach, dużo mnie to obchodzi!... Mam 45.000 rubli rocznie, ubędzie 12—13.000 rubli, zostanie 32.000 rubli... Żona moja nudzićby się nie powinna... W ciągu roku wycofam się z tej kamienicy, choćby ze stratą 30.000 rubli... Wreszcie to nie jest strata, to jej posag...“
Północ. Wokulski zaczął się rozbierać. Pod wpływem jasnookreślonego celu uspokoiły się rozstrojone nerwy. Zgasił światło, położył się i patrząc na firanki, któremi bujał wiatr, wpadający przez otwarte okno, zasnął jak kamień.
Wstał o siódmej rano, tak rzeźki i wesoły, że zwróciło to uwagę służącego, który zaczął kręcić się po pokoju.
— Czegóż to chcesz? — zapytał Wokulski.
— Ja nicz. Ino, proszę pana, stróż chce, ale nie śmi prosić, żeby pan pofatygował się i potrzymał mu dzieczko do krztu.
— A a a!... A pytał się, czy ja chcę, ażeby on miał dziecko?
— Nie pytał się, bo pan był wtedy na wojnie.
— No, dobrze. Będę jego kumem.
— To możeby mnie pan teraż podarował sztary szurdut, bo jakże ja będę na krzcinach?...
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/342
Ta strona została uwierzytelniona.