nieważ dzbanek miał zabarwienie amarantowe, twarz nimfy żółte, piersi zielone, a nogi niebieskie, można było odgadnąć, że nimfa stoi naprzeciw okna, posiadającego kolorowe szyby.
„No, tak!...“ — mruknął Wokulski tonem, który nie zdradzał zbyt wielkiego zachwytu.
W tej chwili z prawej oficyny wyszła piękna kobieta z małą dziewczynką.
— Teraz, proszę mamy, pójdziemy do ogrodu? — pytało dziecko.
— Nie, kochanie. Teraz pójdziemy do sklepu, a do ogrodu po obiedzie — odpowiedziała pani bardzo przyjemnym głosem.
Była to wysoka szatynka, z szaremi oczami, o klasycznych rysach. Spojrzeli na siebie oboje z Wokulskim i — dama zarumieniła się.
— Zkąd ja ją znam? — pomyślał Wokulski, wychodząc z bramy na ulicę.
Dama obejrzała się, lecz, spostrzegłszy go, odwróciła głowę.
„Tak — myślał — widziałem ją w kwietniu na grobach, a później w sklepie. Nawet Rzecki zwracał mi na nią uwagę i mówił, że ma śliczne nogi. Istotnie ładne“.
Cofnął się znowu w bramę i począł czytać spis mieszkańców.
„Co?... Baronowa Krzeszowska na drugiem piętrze!... Co?... co?... Maruszewicz, w lewej oficynie na pierwszem?... Szczególny zbieg okoli-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/349
Ta strona została uwierzytelniona.