Zbudził go okrzyk tłumu, dzwonek i brawo... To odbył się pierwszy wyścig. Nagle spojrzał na tor i zobaczył wjeżdżający do szranków powóz hrabiny. Siedziały hrabina z prezesową, a na przodzie pan Łęcki z córką.
Wokulski sam nie wiedział kiedy zbiegł z galeryi i kiedy wszedł do koła. Kogoś potrącił, ktoś pytał go o bilet... Pędził prosto przed siebie i odrazu wpadł na powóz. Lokaj hrabiny ukłonił mu się z kozła, a pan Łęcki zawołał:
— Otóż i pan Wokulski...
Wokulski przywitał się z paniami, przyczem prezesowa znacząco ścisnęła go za rękę, a pan Łęcki spytał:
— Czy naprawdę kupiłeś, panie Stanisławie, klacz Krzeszowskiego?
— Tak jest.
— No, wiesz co, żeś mu spłatał figla, a mojej córce zrobiłeś miłą niespodziankę...
Panna Izabela zwróciła się do niego z uśmiechem.
— Założyłam się z ciocią — rzekła — że baron nie utrzyma swojej klaczy do wyścigów i wygrałam, a drugi raz założyłam się z panią prezesową, że klacz wygra...
Wokulski okrążył powóz i zbliżył się do panny Izabeli, która mówiła dalej:
— Naprawdę, to przyjechałyśmy tylko na ten wyścig: pani prezesowa i ja. Bo ciocia udaje, że
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/379
Ta strona została uwierzytelniona.