— Tak jest... Mam szczególniejsze szczęście do wielbicieli kuzynki...
— Baronie... — wtrąciła prezesowa.
— Przecież nie mówię nic złego... Mówię tylko, że mam szczęście, do...
Stojący za nim Wokulski dotknął jego ramienia.
— Słówko, panie baronie — rzekł.
— Ach, to pan — odparł baron, przypatrując mu się.
Odeszli na bok.
— Pan mnie potrącił, panie baronie...
— Bardzo przepraszam...
— To mi nie wystarcza...
— Czyżby pan chciał satysfakcyi? — spytał baron.
— Właśnie.
— W takim razie służę — rzekł baron, szukając biletu. — Ach, do licha! nie wziąłem biletów... Może pan ma notatnik z ołówkiem, panie Wokulski?...
Wokulski podał mu bilet i notatnik, w którym baron zapisał adres i swoje nazwisko, nie omieszkawszy zrobić przy niem zakrętu.
— Miło mi będzie — dodał, kłaniając się Wokulskiemu — dokończyć rachunku za moję Sułtankę...
— Postaram się zadowolnić pana barona.
Rozstali się, wymieniając najpiękniejsze ukłony.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/384
Ta strona została uwierzytelniona.