— Rzeczywiście awantura! — rzekł zmartwiony pan Łęcki, który widział wymianę grzeczności.
Zirytowana hrabina kazała jechać do domu, nie czekając końca wyścigów. Wokulski ledwo miał czas dopaść powozu i pożegnać się z damami. Nim konie ruszyły, panna Izabela wychyliła się i podając Wokulskiemu końce palców, szepnęła:
— Merci, monsieur...
Wokulski osłupiał z radości. Był jeszcze na jednym wyścigu, nie widząc co się koło niego dzieje i korzystając z pauzy, opuścił tor.
Prosto z wyścigów Wokulski pojechał do Szumana.
Doktor siedział przy otwartem oknie, w watowanym, obdartym szlafroku i robił korektę trzydziesto stronicowej broszurki etnograficznej, do napisania której użył przeszło tysiąca obserwacyj i czterech lat czasu. Była to rozprawa o kolorze i formie włosów ludności zamieszkującej Królestwo Polskie. Uczony doktor głośno twierdził, że praca ta rozejdzie się najwyżej w kilkunastu egzemplarzach, ale pocichu — kazał odbić ich cztery tysiące i był pewnym drugiej edycyi. Pomimo drwin ze swej ulubionej specyalności i narzekań, iż nikogo nie interesuje, w głębi duszy Szuman wierzył, że w świecie ucywilizowanym niema człowieka, któregoby w najwyższym stopniu nie interesowała kwestya koloru włosów i stosunku długości ich średnic. I w tej właśnie chwili zastanawiał się, czyby
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/385
Ta strona została uwierzytelniona.