na czele rozprawy nie należało napisać aforyzmu: „pokaż mi twoje włosy, a powiem ci kim jesteś“.
Gdy Wokulski wszedł do jego pokoju i zmęczony upadł na kanapę, doktor zaczął:
— Co to za profany z tych korektorów!... Mam tu paręset cyfr o trzech znakach dziesiętnych i wyobraź sobie, połowa jest błędna... Oni myślą, że jakaś tysiączna, albo nawet setna część milimetra, nic nie znaczy, a nie wiedzą laiki, że tam właśnie mieści się cały sens. Niech mnie dyabli porwą, jeżeli w Polsce było możliwem, nietylko wynalezienie, ale nawet drukowanie tablic logarytmicznych. Dobry polak poci się już przy drugiej cyfrze dziesiętnej, przy piątej dostaje gorączki, a przy siódmej zabija go apopleksya. — Cóż u ciebie słychać?
— Mam pojedynek — odparł Wokulski.
Doktor zerwał się z fotelu i tak prędko przybiegł do kanapy, że rozrzucone poły szlafroka robiły go podobnym do nietoperza.
— Co?... pojedynek? — krzyknął z błyszczącemi oczyma. — I może myślisz, że pojadę z tobą w roli lekarza?... Będę patrzył jak dwu dudków strzela sobie we łby i może jeszcze będę musiał którego z nich opatrywać?... Ani myślę mieszać się do tych błazeństw!... wrzeszczał, chwytając się za głowę. Zresztą nie jestem chirurgiem i oddawna pożegnałem się z medycyną...
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/386
Ta strona została uwierzytelniona.