— Będę...
Maruszewicz opuścił gabinet i za godzinę istotnie wrócił z kwitem podpisanym przez barona Krzeszowskiego. Wokulski, przeczytawszy dokument, włożył go do kasy i wzamian dał Maruszewiczowi czterysta rubli.
— Baron postara się w jak najkrótszym czasie... — mruczał Maruszewicz.
— Nic pilnego — odpowiedział Wokulski. — Podobno baron chory?
— Tak... trochę... Jutro lub pojutrze wyjeżdża... Zwróci w jaknajkrótszym...
Wokulski pożegnał go bardzo obojętnym ruchem głowy.
Młody człowiek prędko opuścił sklep, zapomniawszy nawet zwrócić Rzeckiemu rubla wziętego na dorożkę. Gdy zaś znalazł się na ulicy, odetchnął i począł myśleć:
„Ach, podły kupczyk!... Ośmielił się dać mi czterysta rubli, zamiast tysiąca... Boże, jak srogo karzesz mnie za lekkomyślność... Bylem się odegrał, słowo honoru, cisnę mu w oczy te czterysta rubli i tamtych dwieście... Boże, jak nisko upadłem...“
Przyszli mu na myśl kelnerzy różnych restauracyj, markierzy bilardów i szwajcarzy hotelowi, od których również bardzo rozmaitemi sposobami wydobywał pieniądze. Ale żaden z nich nie wydał mu
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/406
Ta strona została uwierzytelniona.