Teraz dopiero spostrzegła panna Izabela, że Wokulski ma twarz niepospolitą. Rysy wyraziste i stanowcze, włos jakby najeżony gniewem, mały wąs, ślad bródki, kształty posągowe, wejrzenie jasne i przejmujące... Gdyby ten człowiek, zamiast sklepu, posiadał duże dobra ziemskie — byłby bardzo przystojnym; gdyby urodził się księciem — byłby imponująco piękny. W każdym razie przypominał Trostiego, pułkownika strzelców, i — naprawdę — posąg gladyatora zwycięscy.
W tym czasie od panny Izabeli odsunęli się prawie wszyscy.
Wprawdzie starsi panowie jeszcze obsypywali ją grzecznościami z powodu piękności i elegancyi, zato młodzi, szczególnie utytułowani lub majętni, traktowali ją chłodno a krótko: gdy zaś, zmęczona samotnością i banalnemi frazesami, nieco żywiej odezwała się do którego, patrzył na nią z wyraźnym przestrachem, jakby lękając się, że ona chwyci go za szyję i natychmiast pociągnie do ołtarza.
Świat salonów kochała panna Izabela na śmierć i życie, wyjść z niego mogła tylko do grobu; ale z każdym rokiem, a nawet miesiącem, mocniej gardziła ludźmi; pojąć nie mogła, ażeby kobietę, tak jak ona, piękną, dobrą i dobrze wychowaną, świat opuszczał dlatego tylko, że — niema majątku!...
— Cóżto za ludzie, Boże miłosierny!... — sze-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/419
Ta strona została uwierzytelniona.