w nim dorobkiewicz, który w młodym wieku restauracyjnym gościom przynosił jedzenie z kuchni. Taki człowiek, conajwyżej, mógłby być dobrym doradcą, nawet nieocenionym przyjacielem (w gabinecie gdy niema gości). Nawet... mężem, boć spotykają ludzi straszne nieszczęścia. Ale kochankiem... no, to byłoby poprostu śmieszne!... W razie potrzeby, najarystokratyczniejsze damy kąpią się w błotnych wannach; lecz bawić się w błocie, mógłby tylko szaleniec.
Czwarta faza. Panna Izabela kilka razy spotkała Wokulskiego w Łazienkach i nawet raczyła odpowiadać na jego ukłony. Między zielonemi drzewami i obok posągów, grubianin ten wydał jej się znowu innym, aniżeli za kontuarem sklepu. Gdybyż on miał dobra ziemskie, z parkiem, pałacem, sadzawką?... Prawda, że dorobkiewicz, ale podobno szlachcic, synowiec oficera... Przy marszałku i baronie, wygląda jak Apollo, arystokracya coraz więcej mówi o nim, a ten wybuch łez prezesowej?...
Nadto prezesowa w oczywisty sposób popierała Wokulskiego, u swojej przyjaciółki hrabiny i jej siostrzenicy, panny Izabeli. Parogodzinne spacery z ciotką po Łazienkach były tak nudne, a pogadanki o modach, ochronach i projektowanych w świecie małżeństwach, tak dokuczliwe, iż panna Izabela miała nawet trochę żalu do Wokulskiego, że nie zbliża się do nich w czasie spaceru i choć
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/422
Ta strona została uwierzytelniona.