a w kuchni szeptano, że pan Łęcki musiał obebrać jakieś wielkie pieniądze. Nawet damy, które jeszcze na wyścigach nie mogły poznać panny Izabeli, przyszły teraz do niej z wizytami; młodzi zaś panowie, aczkolwiek nie przychodzili, poznawali ją na ulicy i kłaniali się z szacunkiem.
I pan Tomasz miewał teraz gości. Odwiedził go hrabia Sanocki, zaklinając, ażeby Wokulski przestał już bawić się wyścigami i pojedynkami, a zajął się spółką. Był hrabia Libicki i opowiadał dziwy o dżentelmeneryi Wokulskiego. Lecz nadewszystko przyjeżdżał tu parę razy książe z prośbą do pana Tomasza, ażeby Wokulski, bez względu na zajście z baronem, nie zniechęcał się do arystokracyi i pamiętał o nieszczęśliwym kraju.
— I niech mu też kuzyn — zakończył książe — wyperswaduje pojedynki. To niepotrzebne; to dobre dla ludzi młodych, ale nie dla poważnych i zasłużonych obywateli...
Pan Tomasz był zachwycony, szczególniej gdy pomyślał, że wszystkie te owacye spotykają go w przeddzień sprzedaży domu; rok temu bliskość podobnego wypadku odstraszała ludzi...
„Zaczynam odzyskiwać należne mi stanowisko“ szepnął pan Tomasz i nagle obejrzał się. Zdawało mu się, że za nim stoi Wokulski. Więc dla uspokojenia się, powtórzył parę razy:
„Wynagrodzę go... wynagrodzę... może być pewnym mego poparcia“.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/438
Ta strona została uwierzytelniona.