Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/010

Ta strona została uwierzytelniona.

o jej byt materyalny i chronić od nieprzyjaciół — a ja robię jedno i drugie. Czy zaś w tem dobijaniu się o szczęście skrzywdziłem kogo? Czy zaniedbuję obowiązków względem społeczeństwa i bliźnich?... Ach, ci kochani bliźni i to społeczeństwo, które nigdy nie troszczyło się o mnie i stawiało mi wszelkie przeszkody, a zawsze upomina się o ofiary z mojej strony... Lecz właśnie to, co oni dziś nazywają szaleństwem, popycha mnie do pełnienia jakichś fikcyjnych obowiązków. Gdyby nie ono, siedziałbym dziś jak mól w książkach i kilkaset osób miałoby mniejsze zarobki. Więc czego oni chcą ode mnie?“ — pytał sam siebie w rozdrażnieniu.
Ruch na świeżem powietrzu uspokoił go; doszedł do alei Jerozolimskiej i skręcił nią ku Wiśle. Owiał go rzeźki wiatr wschodni i zbudził te nieokreślone uczucia, które tak żywo przypominają wiek dziecinny. Zdawało mu się, że jeszcze na Nowym Świecie był dzieckiem i że jeszcze czuje w sobie drgające fale młodej krwi. Uśmiechał się do piaskarza, wiozącego swój towar nędznym koniem w podługowatej skrzyni, a żebrząca wiedźma wydała mu się bardzo miłą staruszką; cieszył go świst, rozlegający się w fabryce i chciał pogadać z gromadką rozkosznych malców, którzy, ustawiwszy się na przydrożnym pagórku, ciskali kamieniami na przechodzących żydów.
Uporczywie odsuwał od siebie myśl o dzisiej-