jomym panny Łęckiej, ale dopiero znajdował się w przededniu do zrobienia z nią znajomości.
— Więc cóż zyskałem? — spytał — po bułgarskich niebezpieczeństwach i tutejszych wyścigach lub pojedynkach?...
„Zyskałeś większą szansę — objaśnił rozsądek; — przed rokiem miałeś może jednę sto — albo jednę dwudziestomilionową prawdopodobieństwa, że się z nią ożenisz; a za rok możesz mieć jednę dwudziestotysięczną...“
— Za rok?... — powtórzył Wokulski i znowu owionął go jakiś chłód surowy. — Wydarł mu się jednak i zapytał: — A jeżeli panna Izabela pokocha mnie, albo już kocha?...
„Najprzód — należałoby wiedzieć, czy panna Izabela może kochać kogokolwiek...“
— Alboż nie jest kobietą?
„Trafiają się kobiety z defektem moralnym, nie zdolne kochać nic i nikogo, prócz swoich przelotnych kaprysów, podobnież i mężczyźni; jestto tak dobra wada, jak: głuchota, ślepota, albo paraliż, tylko mniej widoczna“.
— Przypuśćmy...
„Dobrze — mówił dalej głos, który Wokulskiemu przypomniał zgryźliwe zrzędzenie doktora Szumana; — gdyby więc ta pani wogóle mogła kogoś kochać, to nasuwa się drugie pytanie: czy pokocha ciebie?“
— Przecież tak wstrętny nie jestem.
„Owszem, możesz nim być, jak najpiękniejszy
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/012
Ta strona została uwierzytelniona.