i ten... Maruszewicz, wynajdą mi kobietę, mającą podobne do niej rysy (za kilkanaście tysięcy rubli można i to nawet znaleźć). Od stóp do głów owinę ją w koronki, zasypię klejnotami, a wtedy przekonamy się, czy wobec niej nie zblednie panna Izabela. — Niechże sobie potem idzie zamąż, choćby za marszałka i barona...“
Ale na myśl o zamążpójściu panny Izabeli, opanowała go wściekłość i rozpacz. W takiej chwili — chciałby cały świat nabić dynamitem i rozsadzić. Lecz znowu oprzytomniał:
„No i cóżbym zrobił, gdyby podobało się jej wyjść zamąż?... Nie, nawet gdyby podobało się jej mieć kochanków: raz mego subjekta, drugi raz jakiego oficera, trzeci raz furmana albo lokaja... No i cóżbym nato poradził?...“
Poszanowanie cudzej osobistości i swobody było w nim tak wielkie, że przed niem uginał się nawet jego obłęd.
— Cóż zrobię?... cóż zrobię!... — powtarzał, ściskając dłońmi rozgorączkowaną głowę.
Na godzinę wpadł do sklepu, załatwił kilka interesów i wrócił do siebie; o czwartej służący wydobył mu z komody bieliznę i przyszedł fryzyer ogolić go i uczesać.
— Cóż słychać, panie Fitulski? — zapytał fryzyera.
— Nic, a będzie gorzej; kongres berliński myśli o zduszeniu Europy, Bismarck o zduszeniu kon-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/017
Ta strona została uwierzytelniona.