ciństw, do której spychała go znajomość z panną Izabelą.
— Ach, mój stary Hopferze! — mówił — o wy moi koledzy uniwersyteccy, czy który z was wyobrażał sobie mnie, zajmującego się podobnemi kwestyami?...
Ubrał się w garnitur frakowy i, stanąwszy przed lustrem, uczuł zadowolenie. Ten obcisły strój najlepiej uwydatniał jego atletyczne kształty.
Konie czekały od kwadransa i było już wpół do szóstej. Wokulski włożył lekki paltot i opuścił mieszkanie. Siadając do powozu, był bardzo blady i bardzo spokojny, jak człowiek, który idzie naprzeciw niebezpieczeństwu.
Tego dnia, kiedy Wokulski miał przyjść na obiad, panna Izabela wróciła od hrabiny o piątej. Była trochę rozgniewana i bardzo rozmarzona, razem — prześliczna.
Spotkało ją dziś szczęście i zawód. Wielki tragik włoski Rossi, znany jej i ciotce jeszcze z Paryża, przyjechał na występy do Warszawy. Na-