w uszach i pąsową różę na ramieniu. I tyle. Ale niech żałuje Rossi, że jej nie widział!
Po czterogodzinnem oczekiwaniu wróciła do domu oburzona. Mimo jednak gniewu wzięła do rąk egzemplarz „Romea i Julii“ i, przeglądając go, myślała:
„Gdyby też nagle wszedł tu Rossi?...“
Nawet byłoby lepiej tu, niż u hrabiny. Bez świadków mógłby jej szepnąć jakieś gorętsze słówko; przekonałby się, że ona szanuje jego pamiątki, a nadewszystko — przekonałby się (o czem tak głośno mówi duże lustro), że w tej sukni, z tą różą i na tym błękitnym fotelu wygląda jak bóstwo.
Przypomniała sobie, że na obiedzie ma być Wokulski i mimowoli wzruszyła ramionami. Galanteryjny kupiec po Rossim, którego podziwiał cały świat, wydał jej się tak śmiesznym, że poprostu ogarnęła ją litość. Gdyby Wokulski w tej chwili znalazł się u jej nóg, ona, może nawet wsunęłaby mu palce we włosy i bawiąc się nim, jak wielkim psem, czytałaby tę oto skargę Romea przed Laurentym:
„Niebo jest tu, gdzie mieszka Julia. Lada pies, kot, lada mysz marna żyje w niebie, może patrzyć na nią; tylko — Romeo nie może! Mdła mucha więcej ma mocy, więcej czci i szczęścia, aniżeli Romeo. Jej wolno dotykać drogiej ręki Julii i z płonących ust kraść nieśmiertelne zbawienie. Mucha ma tę wolność, ale Romeo nie ma, bo on
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/023
Ta strona została uwierzytelniona.