— Ale ja nie opuszczę cię, panie Stanisławie — rzekł pan Tomasz tonem przekonania. I dodał po chwili: — W tych dniach sprzedaję, to jest dopuszczam do sprzedaży mego domu. Miałem z nim duży kłopot: lokatorowie nie płacą, rządcy złodzieje, a wierzycieli hypotecznych musiałem zaspakajać z własnej kieszeni. Nie dziw się, że mnie to w końcu znudziło...
— Naturalnie — wtrącił Wokulski.
— Mam nadzieję — ciągnął pan Tomasz — że zostanie mi z niego 50, a choćby 40 tysięcy rubli...
— Ile ma pan nadzieję wziąć za ten dom?...
— Sto, do stu dziesięciu tysięcy rubli... Cokolwiek jednakże dostanę, tobie oddam, panie Stanisławie.
Wokulski pochylił głowę na znak zgody i pomyślał, że jednak pan Tomasz za swoję kamienicę nie dostanie więcej nad 90 tysięcy rubli. Tyle bowiem miał w tej chwili do dyspozycyi, a nie mógł zaciągać długów, bez narażania swego kredytu.
— Tobie oddam, panie Stanisławie — mówił pan Łęcki. — I właśnie chciałem zapytać cię, czy przyjmiesz?...
— Ależ rozumie się...
— I jaki mi dasz procent?
— Gwarantuję dwudziesty, a jeżeli interesa pójdą lepiej, to i wyższy — odparł Wokulski, do-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/027
Ta strona została uwierzytelniona.