Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/039

Ta strona została uwierzytelniona.

mawiając o niedawnej zabawie w Dolinie szwajcarskiej na cel dobroczynny, o przybyciu Rossiego i o wyjeździe do Paryża. Nareszcie Wokulski z żalem opuścił miłe towarzystwo, obiecując przychodzić częściej i współcześnie z nimi jechać do Paryża.
— Zobaczy pan, jak tam będzie wesoło — rzekła panna Izabela na pożegnanie.





III.
Kiełkowanie rozmaitych zasiewów i złudzeń.

Było już wpół do dziewiątej wieczorem, kiedy Wokulski wracał do domu. Słońce niedawno zaszło, lecz silny wzrok mógł już dopatrzeć większe gwiazdy, przebłyskujące na złotawo lazurowem niebie. Po ulicach rozlegał się wesoły gwar przechodniów; w sercu Wokulskiego zasiadł radosny spokój.
Przypominał sobie każdy ruch, każdy uśmiech, każde spojrzenie i każdy wyraz panny Izabeli, z podejrzliwą troskliwością wyszukując w nich śladu niechęci, albo dumy. Napróżno. Traktowała go, jak równego sobie i jak przyjaciela, zapraszała, aby ich częściej odwiedzał, ba!... nawet żądała, aby ją o co prosił...
„A gdyby się był w tej chwili oświadczył — przyszło mu na myśl — to co?...“
I pilnie wpatrywał się w rysy jej widma, które