Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/071

Ta strona została uwierzytelniona.

z Obermanem, bardzo zaciekawiało lokaja. Jużci o zgubionych pieniądzach... Troskliwy sługa przykładał kolejno oko i ucho do dziurki klucza, dużo widział, dużo słyszał, ale nic nie mógł zrozumieć. Widział, że Wokulski daje Obermanowi całą paczkę pięciorublówek i słyszał takie oto wyrazy:
— W teatrze Wielkim... na balkonie i paradyzie... woźnemu wieniec... bukiet przez orkiestrę...
— Co ta besztya, stary, już zaczyna handlować biletami do teatru, czy co?...
Usłyszawszy w gabinecie szmer ukłonów, służący uciekł do przedpokoju, aby tam przyłapać Obermana. Gdy zaś inkasent wyszedł odezwał się:
— Cóż, skończyło się z pieniędzmi?... Dużom ja tu śliny żepszuł, ażeby stary pofolgował panu Obermanowi i nareszcie wymogłem na nim, że mi powiedział: „Zobaczymy, zrobi się, co się da!...“ No i widzę, pan Oberman dobił dziś targu... Cóż, stary w dobrym humorze?...
— Jak zwykle — odparł inkasent.
— Aleście się nagadali z nim. Musi, że o czemś więcej, niż o pieniądzach... Może i o teatrze, bo stary paszyami lubi teatr...
Ale Oberman spojrzał na niego wilczem okiem i wyszedł, milcząc. Służący, w pierwszej chwili otworzył usta ze zdumienia, lecz ochłonąwszy, pogroził za nim pięścią.
— Poczekaj!... — mruknął — żapłaczę ja ci...